wtorek, 6 listopada 2012

Cześć, lubię hipsterskie kino.

Nie wiem, czy taki nurt kina istnieje, czy wymyśliłam go sobie na potrzeby mojego wpisu, ale tak, lubię takie kino. Chciałam polecić kilka filmów, które zdarzyło mi się obejrzeć ostatnim czasem, a o których nie jest jakoś specjalnie głośno w mediach. Jeżeli obracacie się w towarzystwie hipstersko-alternatywnej młodzieży, to mogliście słyszeć o większości z nich, jeśli nie, to cieszcie się i radujcie, bowiem Natalka pokaże Wam coś fajnego.


MOONRISE KINDGOM
reż. Wes Anderson, 2012

Ojciec kina hipsterskiego Wes Anderson pokusił się na film, który nie jest rewelacyjny, jak niektóre z jego wcześniejszych dzieł, ale w pełni wpasowuje się w typowy dla reżysera klimat. Film jest dobry. Bardzo. Kilka scen wprawiło mnie w zachwyt. Polecam. (więcej nie napiszę, bo to temat na mój długo planowany wpis)


RUBY SPARKS
reż. Jonathan Dayton, Valerie Faris, 2012

Paul Dano aktorem kina hipsterskiego jest. Paul Dano dobrym aktorem jest. Paula Dano bardzo lubię. Film o pisarzu. Za młodu geniusz prozy, od pewnego czasu nie potrafi napisać żadnej dobrej książki. I nagle się dzieje. Historia o miłości trochę na smutno, trochę na wesoło (mój ulubiony gatunek filmowy). Potrafi humor poprawić, ale też trochę popsuć. Bardzo dobry film. A, twórcy odpowiedzialni są również za Little Miss Sunshine, kolejnego hipsterskiego (arcy)dzieła.


TRUST
reż. Hal Hartley, 1990

Hal Hartley. Uwielbiany przez filmoznawców, do niedawna, poza nazwiskiem, zupełnie mi obcy. Obejrzałam jego cztery filmy, zdążyłam zauważyć, jakie tematy go interesują, jaką konwencją się posługuje. Wybrałam ten film, bo jest chyba najciekawszy. Niezłe kolory, niezła stylistyka. Historia bardzo niezła. 


PLAY
reż. Ruben Östlund, 2011

Może nie jest to film podobny do wcześniej przeze mnie opisywanych. Może nie do końca można go podpiąć pod gatunek kina hipsterskiego. Szwedzki, trochę niezależny i bardzo bardzo mocny. Skojarzenia z Funny Games nieprzypadkowe. 


DEN BRYSOMME MANNEN
reż. Per Schreiner, 2006

Wristcutters: A Love Story po norwesku? Również nieprzypadkowe skojarzenie. Jak wygląda życie po samobójczej śmierci? Nieciekawie. Czyli trochę o tym, że jak w życiu Ci źle, to po śmierci wcale lepiej nie będzie. Chyba, że potrafisz się podporządkować schematom. Ale jeśli nie potrafiłeś za życia, to później też może być ciężko. 


MANIC
reż. Jordan Melamed, 2001

Szpital psychiatryczny dla trudnej młodzieży. Dość schematyczna historia, dość typowe problemy, dość nieźli aktorzy. Coś jednak w tym filmie sprawiło, że mnie zachwycił. Nie wiem, czy to te zbliżenia na twarze bohaterów, wyrażające tak wiele emocji, czy to, że miałam wtedy zły dzień, czy to, że wiele problemów jakoś wyjątkowo mnie wtedy dotykało, czy może po prostu Joseph Gordon-Levitt. Obejrzę jeszcze raz i przemyślę sprawę.


NOWHERE
reż. Gregg Araki, 1997

Manifest doom generation, film chaotyczny, dziwny, ciężki. O filmie słyszałam wiele, opinie bardzo zróżnicowane. Bo Gregga Araki'ego podobno można albo kochać, albo nienawidzić. Jakoś chyba podchodzę do niego bardzo obojętnie. Obejrzałam, zaliczone. Nie wiem, czy mogę do końca polecić ten film, chyba bardziej jako ciekawostkę. Chociaż niektórych na pewno jest w stanie zachwycić. Kilka scen bardzo na plus. No i są też smaczki dla fanów horrorów klasy B (albo niżej).



Miłego seansu!

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na dobry początek... Ruby Sparks ;)

    P.S. blog utrzymuje się dłużej niż miesiąc ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. super ! właśnie szukam jakiś ciekawych filmów do obejrzenia, z pewnością się skuszę :) Zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń