Nie potrafię ostatnio się przemóc i obejrzeć czegoś dłuższego, niż najnowsze odcinki Community, bądź Parks and Rec. Potrzebuję czegoś dobrego, świeżego, co mnie wzruszy, rozbawi, dotknie, powiem sobie "oboże to film o mnie" i tak dalej.
Jeśli ktoś się tu przypadkiem znajdzie i mi coś poleci to będę NAJWDZIĘCZNIEJSZA.
Z racji tego, że jestem po drugim już seansie Spring Breakers, to chyba powinnam tu coś napisać.
"To nie film, to petarda" - slogan reklamowy może trochę człowieka zniechęcić. Ale kurde, trochę to jest petarda. Petarda pełna ironii, pełna prześmiewczych motywów, pełna najpopularniejszych kawałków, pełna cycków, pełna imprez. I jak na gwiazdki Disneya, to duperki całkiem nieźle ogarnęły swoje role, a Franco ma u mnie dużego plusa (bo ostatnio trochę mnie zwodził swoją osobą).
Korine mógłby przesadzić. Mógłby przekroczyć tę delikatną granicę, dzielącą ten film od totalnie kiczowatego gówna. Ale tego nie zrobił. Wszystko w filmie było super wyważone, super dograne, spójne. Może losy bohaterów za nadto nie przejmują, nie czujemy wspólnoty z nimi aż tak bardzo, bo jednak jest to historia dość odrealniona. Ale ogląda się to wyśmienicie, a za drugim razem nawet lepiej. Scena z balladką Britney Spears w tle - MISTRZOSTWO. I montaż i ujęcia i wszystko. No ja się jaram. Krytyka trochę się jara. Moi znajomi nie do końca.
P.S. Jak w wakacje nie będę na jakiejś super imprezie z dobrą muzyką i pijanymi ludźmi to się wkurwię.