niedziela, 27 października 2013

Grawitacja taka piękna

(Chyba wrócę do pisania tego bloga, póki co notka testowa)

W końcu udało mi się pójść do kina na ten niesamowicie hajpowany wśród moich znajomych (i nieznajomych też) film. I tak w sumie nakłonił mnie do napisania notki, tak więc oto ona. Notka. Po tak bardzo długiej przerwie. Wow.


Zacznijmy od tego, że zrezygnowałam z pójścia do IMAXu, wybierając zwykłe 3d i to nawet nie w multipleksie, tylko w Kinie pod Baranami. Może w IMAXie ten film zrobiłby na mnie większe wrażenie. Ale może też warstwa wizualna totalnie by mnie zniszczyła i nie mogłabym powiedzieć nic, poza dosadnym: WOW, TEN FILM JEST MEGA.

Bo tak, wizualnie ten film jest prześliczny. I tak ładnie pokazano te wszystkie rzeczy, jak one się w kosmosie zachowują, co się z nimi dzieje, jak to się porusza. Podobno reżyser nie ściemnia i tak jest naprawdę. Nie znam się na tym, dlatego też mu ufam. I w końcu uzyskałam odpowiedź na pytanie, które czasem sobie zadawałam (nie wiem przy jakich okazjach, ale myślałam nad tym) - co się dzieje z ogniem w kosmosie. Więc już wiem. Dziękuję panu, panie Alfonso Cuarón.

I muszę przyznać, że trochę się denerwowałam. Akcja (chociaż kilka osób uważa, że akcji w tym filmie to to nie ma) wywoływała we mnie momentami przyspieszone bicie serca. No i nawet w jednej ze scen zrobiło mi się trochę smutno. Nie żebym się wzruszyła, po prostu mnie chwyciło.

Ale jakoś nie potrafię powiedzieć - tak, ten film był super. Był zwyczajnie dobry. Tylko dobry. 

Jestem fanką filmów, w których kładzie się nacisk na stronę wizualną. Jednym z moich ulubionych filmów jest The Fall, który jest tak śliczny, że to się aż w pale nie mieści. Ale w Gravity czegoś mi zabrakło. Nawet do końca nie wiem czego, po prostu zabrakło. 

I nawet szczekająca Sandra Bullock i taki typowo dowcipny George Clooney nie wystarczyli, żeby spełnić natalkowe oczekiwania względem tego filmu.

Z czystym sercem i sumieniem daję mu mocne 7. Panie Alfonso, czekam na kolejne filmy. Lubię Pana. Proszę się bardziej postarać następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz