piątek, 27 grudnia 2013

Podsumowanko, wow, uszanowanko.

Rok 2013 był to, przynajmniej dla mnie, rok Stojeby, beki ze wszystkiego, Pieseła, no i oczywiście tradycyjnie niszczenia siebie i swojego życia we wszelakich aspektach. Ale tu nie o tym. Tu o filmach. A było tych filmów trochę, dość dużo nawet, bo zamiast Top10 postanowiłam zrobić Top15. Dużo dobrych filmów, ale ciężko było wybrać najlepszy. Chociaż jeśli chodzi o mój ulubiony film z tego zestawienia, to oczywiście jest, oczywiście poinformuję. Ale do rzeczy. Na liście znajdują się też filmy, które nie miały premiery w Polsce (niestety), ale zrobiły na mnie takie wrażenie, że koniecznie musiały się tu znaleźć. Chyba widziałam większość filmów, które trzeba było zobaczyć, więc myślę, że nie pominę niczego. No, nie widziałam Rush, a chyba by pasowało. Hobbita też jeszcze nie widziałam, może by się tu znalazł, ale się nie znajdzie i trudno.




Wyróżnionka
Na pewno w tym roku TRZEBA BYŁO zobaczyć Gravity, Holy Motors, drugą część Igrzysk Śmierci, Don Jona, czy Django. Niestety, dla tych filmów zabrakło miejsca w moim rankingu, chociaż doceniam, bardzo doceniam. Poza Gravity, bo trochę nie rozumiem zachwytów (nie ujmując nic prześlicznej stronie wizualnej). Ale wyróżniłam, bo warto. Koniecznie. Wszystkie pińć.




15. Safety Not Guaranteed, reż. Colin Trevorrow
Może to dziwić. Filmu chyba nie było w Polsce, na pewno nawet. Film jak wiele innych, trochę o miłości, trochę o przyjaźni, trochę o życiu. Budujemy sobie wehikuł czasu, bo wszystko jest bez sensu i chcemy wrócić do czasów, gdy było lepiej. Niby nic, ale z takim humorem i z takim urokiem opowiedziane, że musiało się tu znaleźć.

14. Pacific Rim, reż. Guillermo del Toro
Jest to film, na którym się nie myśli, tylko patrzy. Wow, jak to wszystko było zrobione, jaka fabuła była głupia, a jak bardzo wciągnęło! Chyba jeden z lepszych filmów akcji/fantasy/niewiemjakich jakie widziałam w swoim dość już długim życiu.

13. Prisoners, reż. Denis Villeneuve
Prawie trzygodzinny thriller o zaginionych córeczkach i dzielnym Hugh Jackmanie, który trochę się gubi w swoim metodach poszukiwania sprawcy. Aż sama się dziwię, że ten film mnie tak wciągnął. Ten klimat, ta tajemnica, ten niepokój. Zadziwiająco dobry film.

12. Frances Ha, reż. Noah Baumbach
Film, o którym myślałam, że stanie się moim ulubionym. Nie stał się. Ale ogląda się go bardzo przyjemnie, jest niesamowicie szczery, a dialogi pisane są z taką lekkością i dystansem, że wydają się wyjęte prosto z (mojego?) życia. Fajnie, że czarno-biały. Fajnie, że powstał.

11. Iron Man 3, reż. Shane Black
Nie udało się wcisnąć go do pierwszej dziesiątki, ale musiał się znaleźć dość wysoko, chyba przez moją ślepą fascynację tą serią. Wiadomo, wspaniały Robert, który jest lepszym Iron Manem, niż jakikolwiek inny człowiek na świecie i w komiksie. Bardzo dobra trzecia cześć filmu o moim (prawie)ulubionym superbohaterze, chciałabym więcej i więcej i więcej...

10. The Way Way Back, reż. Nat Faxon, Jim Rash
Naprawdę przyjemny i niezwykle dowcipny. Widziałam go już po wakacjach, więc trochę było mi smutno, że wprowadził mnie w klimat, który już za mną. Ale oglądało się go niesamowicie dobrze. I oczywiście Sam Rockwell, który przy każdym pojawieniu się na ekranie wygrywał wszystko, co się tylko dałoby wygrać.

9. The Necessary Death of Charlie Contryman, reż. Fredrik Bond
Nie wiem, czy ktokolwiek jest tak zachwycony tym filmem, jak ja. Nie wiem, czy obejrzałabym go, gdyby nie był dostępny online na którejś tam ze stron. Ale obejrzałam. Dość niedawno. I dla pierwszej połowy filmu, dla tego dziwnego stylu i dla kreacji aktorskich naprawdę duże uszanowanko. Może później historia robi się już bardziej przewidywalna, jednak ciągle trzyma w napięciu. Gorąco polecam, jak ktoś nie widział.

8. Drogówka, reż. Wojciech Smarzowski
Witamy kino polskie w moim zestawieniu! Wiem wiem, poprzednie filmy Smarzowskiego były lepsze, ale ten też jest bardzo bardzo bardzo dobry. Aktorzy jak zwykle na medal, reżyseria na medal, trochę momentów przekombinowanych, ale ogólnie wow i oby tak dalej panie Wojtku.

7. Spring Breakers, reż. Harmony Korine
Może to dziwić, zwłaszcza biorąc pod uwagę falę krytyki, jaka spadła na ten film. Ja osobiście jestem nim zafascynowana, widziałam go trzy razy i naprawdę nie rozumiem, jak można go nie lubić. Takiego kiczu, tandety, przy jednoczesnej ironii i dystansie nie widziałam od bardzo dawna. I te kolory. I te cięcia. I ta Britney. I James, oj James.

6. Before Midnight, reź. Richard Linklater
Ten film zrujnował mój makijaż i moje samopoczucie, ale też skierował mnie do wielu rozmyślań, które zaowocowały pewnymi zmianami w moim życiu. Jak nie byłam aż takim wielkim fanem poprzednich części tej trylogii, to ta zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Była tak zaskakująco szczera i przerażająco prawdopodobna, że nie mogło jej tu zabraknąć. Aktorzy super zgrani, ale to już było widać od pierwszej części. Historia miłosna taka prawdziwa, wow.

5. Kings of Summer, reż. Jordan Vogt-Roberts
Jak to napisałam w krótkiej recenzyjce na filmwebie - "dawno żaden film mi aż tak dobrze nie zrobił, chyba przyhajpuję". Bo naprawdę nie da się inaczej określić tego filmu. Przynajmniej ja nie potrafię. Bardzo urzekająca historia, z niezwykle fajnie rozpisanymi postaciami i przyjemnym humorem. Też bym chciała sobie tak zamieszkać, czemu nie.

4. The World's End, reż. Edgar Wright
O tym filmie już pisałam. Po prostu musiał się tu znaleźć. Filmy tego Pana, w którym występują TACY aktorzy są dla mnie najlepsze zawsze. Tym razem zabrakło czegoś, żeby film wylądował wyżej, ale jest i to najważniejsze.

3. This Is The End, reż. Evan Golbers, Seth Rogen
Gdybym wybierała mój ulubiony film z roku 2013 to zdecydowanie ten film by wygrał. Widziałam go już pięć razy, dialogi znam prawie na pamięć, za każdym razem mnie śmieszy i nie żałuję, że oglądam go po raz kolejny. Najlepsza komedia tego roku, tak, na pewno.

2. Blancanieves, reż. Pablo Berger
Ok, przyznaję, że prawie zapomniałam o tym filmie. Ale sprawdziłam sobie moje oceny z tego roku na filmwebie i nie dało się ukryć, że Śnieżka znalazła się na jednym z najwyższych miejsc. I nic dziwnego. Przepiękna historia, urok kina niemego, czarno-białego, prześliczna główna aktorka, no i Pepe. Wzruszył się człowiek tak, że mu prawie chusteczek zabrakło.

1. Dziewczyna z szafy, reż. Bodo Kox
No i siemanko, kto by się spodziewał. Tak tak, polski film wygrał mój plebiscyt na film tego roku. Jak to ktoś powiedział - jakbyś napisała kiedyś scenariusz do filmu, to właśnie tak by wyglądał. I chyba muszę się zgodzić. Film ma wszystko, co mi się podoba w kinie. Specyficznych bohaterów, lekko fantastyczną otoczkę, historię o miłości, trochę smutku. Może nie każdy uznałby Dziewczynę z szafy za film roku, ale ja mogę, bo to mój blog.




Zawód tak wielki
To jeszcze tak, żeby nie było zbyt miło - kilka filmów, które zawiodły mnie w tym roku najmocniej. Po pierwsze Man of Steel - za tak ogromną schematyczność i powtarzalność, że już nawet mi się na to patrzeć nie chciało. The Great Gatsby - za przerost formy nad treścią, co akurat w tym wypadku nie wyszło na dobre. Trance - za pogubienie się w scenariuszu. Upstream Color - za fajny pomysł, ale nieumiejętnie ukazany.


To chyba tyle. Dobry rok. Oby następny był lepszy (a tyle premier fajnych się szykuje, że łojesuuu!).
Pozdrawiam.


3 komentarze: